(…)Wieczór nadawał się szczególnie by zacząć pisać książkę. Babka
otworzyła na pierwszej stronie, na którą padło przez okno dość światła
zachodzącego słońca. Widniał tam już rysunek rozpołowionej dżdżownicy, izba
gościnna była spokojna i chłodna, a za ścianą domku siedział tata i pracował.
-Dobrze, kiedy on pracuje-zauważyła Sophia-Wtedy wiem, że
tam jest. Przeczytaj co napisałam.
-Rozdział pierwszy - przeczytała babka.-Są tacy którzy łowią
ryby na dżdżownice.
-Odstęp. Teraz możesz pisać dalej. Nie chce powiedzieć , jak
oni się nazywają, ale to nie jest tata. Jeśli teraz wyobrazić sobie dżdżownicę,
która się boi, kurczy się ona do…Jak bardzo się ona kurczy?
- Na przykład do jednej szóstej swojej długości.
- Na przykład do jednej szóstej swojej długości i potem
staje się mała i gruba, tak, że łatwo ją przekłuć a tego ona sobie nie
wyobrażała. Ale jeśli wyobrazić sobie dżdżownicę, która jest mądra, zrobi się
ona tak długa jak tylko będzie mogła, tak, że nie będzie czego przekłuć, a
potem urwie się. Nauka jeszcze nie wie, czy ona tylko pękła, czy tez jest tak
cwana, bo nie zawsze to można wiedzieć, ale….
-Chwileczkę-powiedziała babka.-Czy mogę napisać: Czy to
zależy od tego, że nie wytrzyma, czy tez, że jest to jej mądrość?
- Pisz jak chcesz- przerwała Sophia niecierpliwie.-Żeby
tylko można było zrozumieć. Nie przeszkadzaj mi teraz. Pisz dalej. Dżdżownica
bardzo dobrze wie, ze jak się ją rozpołowi, to oba jej kawałki rosną całkiem
same. Odstęp. Czy to bardzo boli nie wiemy. I nie wiemy także, czy dżdżownica
boi się, że ją to będzie bolało. W każdym razie czuje ona, że coś ostrego
zbliża się coraz bardziej cały czas. To jest instynkt. Zresztą powiadam wam,
nie można mówić, że ona jest taka małą, albo że ma tylko kanał trawienny i
dlatego nic ją nie boli. Jestem pewna, ze boli, ale może tylko przez sekundę.
Myślę teraz o tej mądrej dżdżownicy, która tak się wydłużyła, a potem rozerwała
się pośrodku, tak mogło być na przykład tak, jak wyrywanie zęba, tyle tylko, że
to nie bolało. Kiedy uspokoiły się jej nerwy
dżdżownica poczuła, ze stała się krótsza, a potem zobaczyła, że druga
jej połowa jest tuż obok niej. Żeby to wszystko było trochę łatwiejsze do
zrozumienia, powiem to tak, oba kawałki upadł na ziemię, a ten haczyk poszedł
sobie. Nie mogły się ze sobą zrosnąć, bo były okropnie wzburzone, no i nie
pomyślały o tym w ogóle. A poza tym wiedziały, że z wolna urosną znowu każda z osobna. Myślę,
ze spojrzały na siebie i pomyślały, że wyglądają okropnie, a potem odpełzły od
siebie czym prędzej. Potem zaczęły się zastanawiać. Czuły, że teraz całe ich
życie stało się inne, ale nie wiedziały jak ani w jaki sposób. Sophia położyła
się na nłóżku na wznak i namyślała się. W izbie zrobiło się ciemno i babka
wstała by zapalić lampę.
-Daj spokój-odezwała się Sophia.-Nie zapalaj. Weź latarkę
kieszonkową. Słyszysz? Czy to się nazywa „przeżyć”?
-Tak-odpowiedziała babka. Położyła zapaloną latarkę na
nocnym stoliku i czekała.
-Można wyobrazić sobie, że wszystko co one potem przeżyły ,
było o połowę mniejsze, ale też w taki sposób , ze do pewnego stopnia odczuwała
ulgę, a także, że nic z tego co robiły, już jakby nie było ich winą. Zwalały
tylko wszystko jedna na drugą albo też mówiły, ze po czymś takim nie jest się
już więcej samym sobą. Tym bardziej, ze jest wielka różnica między przednią a
tylną częścią dżdżownicy. Dżdżownica chodzi zawsze tyły i dlatego ma też głowę
tylko na jednym końcu. Ale jeżeli Bóg stworzył dżdżownicę tak, że może ona
dzielić się , a potem urastać znowu, to musi być jakiś tajemny powód , który
sięga do tylnego końca dżdżownicy i potem pomaga jej myśleć. Inaczej nie
mogłaby ona dawać sobie rady , gdyby została sama. Ale tylny koniec ma bardzo
maleńki mózg. Pamięta on swoja drugą połowę, która zawsze szła przodem i
decydowała o wszystkim. I teraz- Sophia aż usiadła-tylny koniec zadaje sobie
pytanie: w którą stronę mam rosnąć? Czy zrobić nowy ogon, czy też zrobić drugą
głowę? I czy mam potem nadal iść z tyłu i unikać decydowania o ważnych
sprawach, czy też mam być tą, która wszystko wie lepiej, dopóki znowu się nie
rozpołowię? To byłoby emocjonujące. Ale może się zdarzyć że dżdżownica tak
przywykła być ogonem, ze pozostawia wszystko po staremu. Napisałaś wszystko co
powiedziałam?
-Wszystko jak najdokładniej-powiedziała babka.
-Teraz przychodzi koniec rozdziału: A może ten koniec od
głowy uważa, ze wprawdzie wygodnie jest nie mieć nic , co trzeba by było za
sobą ciągnąć , ale nigdy nie wiadomo. Nic nie wiadomo na pewno, gdy jest się
czymś takim, co w każdej chwili może się rozpołowić. Ale obojętnie, jak się na
to patrzy, powinno się przestać łowić ryby na dżdżownice.
-No tak-powiedziała babka.- Rozprawa się kończy i papier
też.
(….)
Tove Jansson „Lato”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz