piątek, 27 grudnia 2013

gliniane i ogniste dzieci czyli epopeja o ropuchu


Kwiecień 2013-przychodzi zlecenie-"prosimy rzeźbę żaby do ogrodu".Odpowiadam: "realizacja będzie możliwa dopiero na jesieni"...
Grudzień 2013 zabieram się do pracy.Rysunek zrobiony jest już od dawna.Żaba/ropuch ma mieć ok 80 cm długości i 40-50 wysokości-szerokość-w proporcji.
Lepię ropucha-stopniowo oczywiście, bo na raz się nie da. Najpierw ogólny obrys, potem boki, konstrukcja wewnętrzna,  następnie głowa.Gdy ta część jest gotowa i względnie podsuszona, obracam bestię do góry brzuchem i dolepiam jej łapy.Kolejne 2 dni czekania, ropucha obracam i dopracowuję.
W między czasie orientuję się, że praca  mieści się "na styk" do   największego pieca jaki jest w pracowni...zaczyna się główkowanie...co teraz, jak....upychać pod kątem?...mało delikatne i ryzykowne....budować piec.....kolejna historia.

Spotykam  π, jest trochę przeziębiony. Trajkoczę  o żabie, o tym, że wypalić przed wyjazdem do Z muszę, że się do pieca nie zmieści
-Zgłoszę cię do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, za to że żabę do pieca chcesz włożyć- kwituje.Świetnie, nie ma jak wsparcie;/
Następnego dnia piję herbatę  z σ, i znowu  o rzeźbie tej i innych które od dłuższego czasu buduję w mojej głowie. σ słucha , po czym podsumowuje rzeczowo tę ceramiczną paplaninę. Wchodzę z konkretnym rozwiązaniem, przynajmniej w kwestii 12 wielkoformatowych rzeźb ceramicznych. Problem żaby nadal pozostaje w sferze rozważań i  mocno wypycha się na pierwszy plan. Faza maniakalna!
Jest Wigilia, a po niej Boże Narodzenie. Większość polaków leczy się na przejedzenie -  ja na FB uzewnętrzniam moje zwątpienia co do żaby...Wszystko mnie martwi-czas suszenia pracy, sposób dekorowania i ten najważniejszy-wypał.
Na szczęście w pierwszy dzień świąt zjawiają się K i M.
K zajmuje się ceramiką dobrych parę lat.Rozumie, że ropuch w zimie bez wypału zostać nie może, ze zamarznie, popęka, że robotę szlag trafi. Razem podnosimy rzeźbę, stawiamy ją na palecie by wietrzyła się i schła i dalej radzimy. Rozwiązanie jest jedno- zbudować piec i, ryzykując wiele, wypalić ją przed wyjazdem do Z. Wszyscy wiemy że ropuch jest mokry i nawet największy ceramiczny optymista nie może się łudzić że w tydzień wyschnie. Jedyne co wchodzi w grę to 2 dniowy wypał-pierwszy dzień podsuszanie, drugi dzień palenie, trzeci-studzenie....cholernie skomplikowane. W dodatku cegły na piec są w Szczecinie a nie u mnie na wsi...Łatwiej ropucha do Szczecina zawieźć niż 400 cegieł do Podgórza wozić....Jest decyzja...w trzech króli przyjadę na tzw.bazę do M, i 9 stycznia prace zabiorę z powrotem do siebie...10-ego mam lecieć.
Decyzja jest, ale mi się nie podoba,  mędrkuję dalej. W końcu dzwonie do sąsiadów...
-Słuchajcie, jest sprawa...mhm.....czy nie przechowalibyście u was 65kg żaby?
cisza w telefonie....
-Żaby?
tłumaczę o co chodzi, że to rzeźba ceramiczna, że sama w domu zostać nie może, że zamarznie, że popęka, że robotę szlag trafi, ze piec trzeba budować.....ufffffff-zgodzili się:)
Klientka też się zgodzi poczekać dłużej, mam nadzieję
Ropuch będzie miał czas podeschnąć do połowy lutego, nie będzie stresu szybkiego wypału, to już wiele.
Teraz temat pieca.
Kolejne rozmowy z A i G, każdy ma inną koncepcję, a ja mam ograniczony budżet + włókninę z innego pieca, którą chcę zrecyklować by w ten sposób obniżyć koszty budowy....oglądam projekty pieców, wiem, że czeka mnie małe "tete a  tete" z G. bo bez tego nie da rady. Mam diabelską ochotę postawić piec teraz, zaraz, przed 10 stycznia, bo jest pogoda, bo temperatura akuratna, bo w lutym nie wiadomo jak będzie, a jak nie będzie to ropuch do kwietnia będzie czekać......ech z tą ceramiką!
Maluję paznokcie na czerwono i myślę czy nie lepiej byłoby być sekretarką(....)

wszystkim ceramikom:cudownego Nowego Roku, samych wysokich i wyrównanych temperatur, wytrwałości w miłości do gliny, pokory i tej nieustannej ciekawości która powoduje że materię analizujemy i w łapkach międlimy:):):)

 i jeszczez Zaz, która śpiewa swoim słodko-szorstkim głosem

"C'est toujours la môme des chemins
La meilleure copine des lapins
La petite fille des herbes folles
Qui s'casse la gueule et qui rigole
C'est toujours la môme des fougère
La gamine qui joue dans la terre
La petite fille au papillon
Qui se pique au pic d'hérisson
C'est toujours la môme des sauterelles
La bonne copine des coccinelles
La petite fille des chants d'oiseaux
Qui se cache au milieu des roseaux
C'est toujours la môme qui courrait
Dans le champs jusqu'à la forêt
Dans les rangées de tournesol
Qui se casse la gueule et qui rigole

Au milieu d'une foule compacte
Des bousculades et des carrefours
De la fenêtre de mon appart
Et à l'horizon des tours
Dans les heures moites du métro
Des secousses et des aiguillages
Dans le miroir d'un rétro
Au milieu des embouteillages
Dans le sérieux des opinions
Des arguments et stratégie
D'emploi du temps en réunion
Si c'est de ça qu'il s'agit
Des sacs à refaire, des affaires
De mes bagages enregistrés
Entre les décalages horaires
De mes départs, mes arrivées

Sur les trottoirs d'un autre monde
Au pied des mêmes quartiers d'affaire
Les bruits de couloir qui se confondent
A la mémoire de mes passages éclaires
De mes chambres d'hôtel trop chics
Des taxis jusqu'au hall de gare
De mon tunnel périphériques
Des avenues et des boulevards
Au bord des vertiges et des gratte ciels
Des rendez vous, des bavardages
Dans les grandes villes sans l'essentiel
Quand le béton me met en cage
Mes jours à côté de la plaque
Comme étrangère et sans repère
A me réfugier dans les parcs
Pour faire semblant de prendre l'air"







2 komentarze:

  1. Hej pewnie jak to czytasz skaczesz z radości tak się składa że ja z Barlinka

    OdpowiedzUsuń
  2. akurat siedzę przed pctem:)więc nie skaczę, ale ok:)

    OdpowiedzUsuń