Mała Mi widziała, że na
morzu zaczyna się coś dziać. Ale nie mogła po prostu wytrzymać: musiała
pójść aż tam, gdzie wyłoniły się fale, żeby popatrzeć. Przedostała się
na sam skraj lodowej tafli i tuż przed nosem morza wykonała dumną
ósemkę.
Potem zawróciła, ale zaraz znów wjechała na pękający lód.
Z początku na tafli były tylko cienkie rysy. Wszędzie, jak daleko mogła
sięgnąć wzrokiem, układały się w napis: „Niebezpiecznie”.
Lód pękał, podnosił się i opadał wydając przy tym odgłosy uroczystego salutu armatniego, który zachwycał małą Mi.
„Niech no tylko ci idioci nie przyjdą mnie ratować - pomyślała. - To by
mi wszystko zepsuło”. Jechała z taką szybkością, że aż złożyła się we
dwoje na swoich kuchennych nożach, ale brzeg się nie przybliżał.
Naraz pęknięcia rozstąpiły się i stały się rzekami.
Chlusnęła niewielka, zła fala.
I oto nagle zaroiło się od małych rozhuśtanych wysp lodu, zderzających
się z sobą raz po raz. Na jednej z nich stała mała Mi i patrząc na
otaczającą ją wodę myślała niezbyt tym przerażona: „A to ci ładna
historia!”
Muminek wyruszył na ratunek. Too-tiki patrzyła za nim przez chwilę, po
czym weszła do kabiny i ustawiła kocioł z wodą na żelaznym piecyku.
„Tak, tak - pomyślała z westchnieniem. - Zupełnie jak w tych opisach
przygód. Ratować i zostać uratowanym.
Ale chciałabym, żeby kiedyś ktoś napisał o tej, która potem ogrzewa bohaterów”.
Muminek, pędząc co sił, zauważył wąską szparę, która sunęła po lodzie tuż obok niego. Biegła z tą samą szybkością, co on.
Czuł, jak lód chwieje się, pęka i zaczyna się kołysać.
Mała Mi stała na krze bez ruchu i patrzyła na skaczącego Muminka.
Wyglądał zupełnie jak gumowa piłka, a oczy miał okrągłe z wysiłku i
napięcia.
Kiedy wylądował obok niej, Mi wyciągnęła ramiona i powiedziała:
- Posadź mnie na swojej głowie, żebym w razie czego, jak będzie źle, mogła zeskoczyć.
Chwyciła go mocno za uszy i zawołała:
- Kompania - kierunek brzeg - marsz!
Muminek spojrzał szybko w stronę kabiny kąpielowej. Z komina unosił się
dym, ale na pomoście nie było nikogo, nikogo, kto by się mógł o niego
niepokoić. Zawaha się i z rozczarowania poczuł zmęczenie w nogach.
- Całą parą naprzód! - krzyczała mała Mi.
Więc Muminek zaczął skakać. Skakał i skakał zacisnąwszy zęby, z drżącymi
nogami. Za każdym razem, gdy przeskakiwał na nową krę, zimny prysznic
oblewał mu brzuszek.
Tymczasem cała powierzchnia lodu popękała, a fale tańczyły walca.
- Skacz do taktu! - krzyknęła Mi. - Teraz nadchodzi fala... zaraz poczujesz ją pod łapkami... Hopsa!
I Muminek skakał, kiedy fala wolno przysuwała ku niemu kawałek kry.
- Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy! - liczyła Mi w takt walca.
- Raz, dwa trzy - czekaj, raz, dwa, trzy - skacz!
Nogi mu drżały coraz bardziej, a brzuszek miał zupełnie zlodowaciały.
Nieoczekiwanie chmurne niebo jakby pękło i ukazał się czerwony zachód
słońca, a 1ód i fale zabłysły tak silnie, aż kłuło w oczy. Muminkowi
było teraz nieco cieplej w plecy, ale brzuszek marzł mu nadal i cały ten
zły świat tańczył z nim walca.
Too-tiki która z okna kabiny kąpielowej śledziła to wszystko z należytą powagą, zobaczyła teraz, że zaczyna być niedobrze.
„Oj, oj - pomyślała. - Przecież on nie wie, że patrzyłam na niego przez cały czas...”
Wybiegła na pomost i zawołała:
- Brawo!
Ale było już za późno.
Muminkowi nie wystarczyło sił na ostatni samotny skok i tkwił teraz w
wodzie, zanurzony po uszy, a mały żwawy kawałek kry szturchał go w kark.
Mi puściła uszy Muminka i długim susem przeskoczyła na ląd.
Aż dziw, jak zręcznie można sobie zawsze dać radę, kiedy się jest kimś takim jak Mi.
- Chwyć się! - powiedziała Too-tiki i wyciągnęła swoją mocną łapkę.
Leżała na brzuchu na desce do prania Mamy Muminka i patrzyła prosto w jego przestraszone oczy.
- No, nic, no, nic... - mówiła, powoli wciągając go przez brzeg kry.
Muminek wdrapał się na przybrzeżne kamienie i powiedział:
- Nawet nie wyszłaś i nie popatrzyłaś na mnie.
- Widziałam cię przez okno - odrzekła Too-tiki z troską. - Teraz musisz iść do kabiny i ogrzać się.
fragment "Zima Muminków" T.Jansson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz